19 kwietnia 2011

"Jaka lewica?” zapis z debaty inaugurującej działalność Klubu Krytyki Politycznej w Białymstoku - kwiecień 2008r.

"Jaka lewica?” zapis z debaty inaugurującej działalność Klub Krytyki Politycznej w Białymstoku z udziałem Sławomira Sierakowskiego, Bartosza Kuźniarza oraz Mirosława Miniszewskiego. Prowadzenie Piotr Kempisty.

Sławomir Sierakowski: Temat, jaka powinna być polska lewica, omawiany jest bardzo często i szeroko, co świadczy o słabej kondycji lewicy. Ale ja nie chcę mówić o tym, co się stało z lewicą, jakie są przyczyny tej słabej kondycji. Wolę powiedzieć o naszym projekcie, o tym, o co nam chodzi. Często budzimy zdziwienie, wielu ludzi nie rozumie, dlaczego wybraliśmy taką formę działalności.

Wychodzimy z założenia, że każda partia lewicowa skazana będzie na cynizm lub nieskuteczność, dopóki nie zrównoważy się sfery publicznej. Bo problem lewicy leży nie tyle w sferze politycznej - w parlamencie i innych instytucjach politycznych - tylko niejako krok wcześniej, w sferze publicznej, w której dobrze zakorzenione są dwa dyskursy. Pierwszy to ciepły język konserwatywny, mający swoje tradycje w Polsce i dla którego podstawowe pojęcia to Bóg, honor, rodzina, interes narodowy. I jest to język zrozumiały dla wielu ludzi, nie trzeba go tłumaczyć, można się posługiwać hasłami. Alternatywą wobec niego jest chłodny język neoliberalny, odwołujący się do racjonalności. Problem polega na tym, że brakuje trzeciego języka. I myśmy postawili sobie cel, aby w sferze publicznej ten trzeci język wprowadzić, a także uzbroić w ten język wydawnictwo i środowiska, które się wokół nas tworzą. Kiedy w 2002 powstawała "Krytyka Polityczna”, wiedzieliśmy, że dwie drogi są dla lewicy zamknięte, bo są to drogi fałszywe i prowadzą do rezygnacji z polityki. Pierwsza to droga kompromisu, praktykowana na każdej szerokości geograficznej.

Druga droga to antypolityczny radykalizm. Obie drogi prowadziły do zamiany polityki w coś innego - albo w pragmatyzm, albo w estetykę lub moralność. Myśmy nie chcieli polityki w nic zamieniać ani rezygnować z niej.

Staramy się reaktywować etos inteligenta zaangażowanego. Możemy się zastanawiać, czy nasz projekt nie jest skazany na anachronizm. Ale kiedy patrzę na nasz projekt, jak on się rozwija, ilu i jakich ludzi przyciąga i kiedy patrzę, że po prawej stronie, w pokoleniu "czterdzieści minus” nie istnieje nic, to ten stary etos polskiego inteligenta może być skuteczny.

Chcemy mieć swoje szable

S.S: Lewica musi przygotować ścieżki rozwoju dla ekonomistów. Przygotowaliśmy serię książek i właściwie po raz pierwszy będziemy mogli zamknąć usta tym, którzy twierdzą, że lewica nie ma nic do powiedzenia w sprawie ekonomii. To, na czym nam zależy, to stworzenie sieci stypendiów dla doktorantów ekonomii. Bo wiecie, w tej chwili, jak się studiuje na wydziale nauk ekonomicznych, to wszystkie drogi prowadzą do neoliberalizmu. To znaczy albo się idzie w biznes, albo w reprodukcję neoliberalnej wiedzy na samej uczelni. Wyobrażam sobie, że jeśli udałoby nam się stworzyć mały instytut - na przykład za grant europejski, na który mamy coraz większą szansę, bo coraz lepiej sobie radzimy pozyskiwaniem środków - to może udałoby nam się wystawić pięć, siedem szabel, przez które rozumiem socjaldemokratycznych ekonomistów. Wtedy oni mogliby się pojawiać w tych wszystkich programach, w których goście spijają sobie z dzióbków neoliberalne miazmaty. I będzie to ogromna zmiana.

Do tej pory lewica nie dbała o swoich ekonomistów, publicystów i to też chcemy zmienić.

W walce o podmiotowość

Bartosz Kuźniarz: Podobnie jak Sławek, mam przekonanie, że na tej sali siedzi pierwsze pokolenie lewicy. Faktycznie, mamy tu nadreprezentację filozofów i studentów. To jest właśnie obecna polska lewica. Nie wydaje mi się, żeby lewica miała ogromną obecnie nośność społeczną, ale jest to coś, co ma szansę powstać.

Mirosław Miniszewski: Moim zdaniem, nie tyle trzeba się zastanawiać nad kondycją lewicy, co kondycją polityki w ogóle. A ta kondycja jest opłakana. Dlatego cieszą mnie wszelkie inicjatywy, też takie, jakie proponuje "Krytyka Polityczna”, która - jak rozumiem - chce odzyskać przestrzeń publiczną po to, aby włączyć ludzi we wspólne działanie. Im więcej różnorodności, im więcej dyskusji, tym lepiej. I w tym sensie może to być atrakcyjne dla młodych ludzi, bo lewica jest sposobem pomyślenia świata inaczej.

S.S: Apeluję, żeby nie narzekać na politykę i nie mówmy też wyłącznie o młodych ludziach. Nasz projekt nie jest projektem młodych ludzi, lewica chce walczyć z "ageizmem”.

Bądźmy lewicą po prostu, nie młodych czy starych. Młodość jest dzisiaj towarem, a my tego nie chcemy.

Popularne stały się pojęcia "postpolityki” i "oświeconego cynizmu”. To, co lewica do ma wykonania, to odzyskanie polityki, która nie jest "be”. Nas interesuje polityka, która jest czymś służebnym, dobrym, która jest miejscem, gdzie ludzie organizują reguły, według których chcą żyć. A to jest możliwe nie tylko dzięki zmianie podejścia do polityki, ale też do prawdy.

Trzeba rozumieć, że polityka jest konfrontacją prawd zaangażowanych.

Naszym patronem jest Stanisław Brzozowski, który wielokrotnie w ciągu życia zmieniał poglądy, ale dla niego zawsze fundamentem była podmiotowość człowieka. Więc gdy ktoś mnie pyta, czym jest lewica, to nie definiuję jej w kontekście równości, tylko właśnie jako walkę o podmiotowość człowieka. Czasem jest to walka przeciwko opresyjnemu państwu, mechanizmom rynkowym czy kulturze masowej, a czasem wobec Kościoła i religii, zwłaszcza jeśli narzuca ona określony tryb życia wszystkim, a już szczególnie jeśli to robi z pozycji prawa.

Nie cofać Warszawy do Białegostoku

B.K.: Śledząc to, co robi "Krytyka Polityczna”, dostrzegam iskrzenie pomiędzy chęcią zaangażowania politycznego, a ograniczaniem się do wypracowywania nowego języka. Co do atrakcyjności lewicy, to myślę, że ona nie jest atrakcyjna dla młodych ludzi. Podam przykład. Złapałem sam siebie na czymś dziwnym. Przygotowując prezentację naszego instytutu, szukałem przewag Białegostoku nad innym miastami. Taką przewagą jest na pewno brak korków na ulicach. Potrzebowałem to zilustrować i znalazłem zdjęcia korka. I okazało się, że ten korek ma dla mnie duży urok. To był urok wielkiego miasta. Mimo że przecież dla nikogo przy zdrowych zmysłach korek uliczny nie może być atrakcyjny. Chcę przez to powiedzieć, że z jednej strony ideowo wiemy, co nam się podoba, a z drugiej nasze ciała ciągną nas w inną stronę. Myślę, że to jest sytuacja wielu młodych ludzi, którzy wiedzą, czego chcą, ale ich ciała ciągną ich gdzie indziej.

S.S: Ale przecież lewica zawsze chciała kroków w przód, a nie wstecz. Marks, jak wiadomo, był piewcą kapitalizmu. Pisał niewiele o socjalizmie, a głównie właśnie o kapitalizmie, w którym w pewnym sensie był zakochany. Tu nie chodzi, żeby cofać Warszawę do Białegostoku. Tu raczej chodzi o budowanie wspólnoty, ale na najwyższym poziomie równowagi społecznej.

M.M.: Odczuwam pewien niepokój, bo, oczywiście, niektóre postulaty lewicowe są słuszne, ale należy pamiętać, że gdzieś u źródeł tego sposobu myślenia leży błąd, który ma swój początek już w starożytności - kiedy stoicy uważali, że cnota jest szczęściem, a epikurejczycy odwrotnie, że szczęście to cnota. W obu tych założeniach tkwi błąd. Jest to fundamentalne kłamstwo, na którym budowane są wszelkie ideologie.

Nie można utożsamiać faktów z wartościami. Trzeba widzieć różnice między tym, jak jest, a jak powinno być. Ta "powinność” przeformułowana na działanie prowadzi zwykle do katastrofy. I dopóki formuje się wasze nowe środowisko, rodzą się pytania i możemy kontestować, to jest dobrze. Ale przychodzi moment, kiedy należy się skonfrontować w działaniu, a wtedy postulaty mogą okazać się utopią. I z postulatami lewicy, obawiam się, może być tak samo.

Czekamy na pogodę

S.S.: Nie do końca się z tym zgadzam. Mnie się zdaje, że lewica jednak jakoś rozwiązuje konflikt między wartościami a faktami. Jesteśmy przygotowani na to, że za każdym językiem stoi jakaś utopia, jakaś wizja, jakiś projekt zmiany świata.

M.M: Podam przykład. Kiedy patrzymy na wykluczonych, to trzeba się zastanowić, jak ich włączyć do działania. Problem jest jednak taki, że wielu z nich ma właściwie jeden cel - chcą żyć jak Amerykanie, chcą tylko konsumować. Chodzi mi o to, że nie da się zrealizować wszystkich postulatów i żądań. Lewica nie jest w stanie zaspokoić potrzeb wszystkich wykluczonych. Dlatego jest utopią.

S.S: W historii świata znamy jednak takie miejsca i czasy, kiedy udało się włączyć wykluczonych. Myślę o państwach opiekuńczych lat 70., 80. Dziś rezygnujemy z tej zdobyczy, jakim jest bezpieczeństwo socjalne. I jest to pewien paradoks, że świat się bogaci, a najbogatszych państw nie stać, aby walczyć z tym ryzykiem, jakim zawsze jest szukanie pracy, zdobywanie mieszkania.

Podstawowe wykluczenie społeczne to nie jest zresztą tylko wykluczenie materialne, ale to jest także wykluczenie z pewnych kompetencji kulturowych. Klasowy podział społeczeństwa nie odbywa się tylko ze względu na zarobki, ale też na możliwość korzystania z kultury. Tu chodzi o pewną dystrybucję wyobraźni. Ludzi krzywdzi się też w ten sposób, że nie pozostawia im się innej możliwości, jak tylko życie jak w "M jak miłość”.

Co do oceny, co jest realistyczne, to poczekajmy.

Jeszcze w latach 80. nikt nie wierzył, że upadnie komunizm, a w latach zerowych XXI wieku nikt nie wierzy, że można przekształcić kapitalizm.

Przy czym my nie chcemy wymyślać prochu, chcemy zrealizować kilka elementarnych działań, które robiła socjaldemokracja, kiedy była pogoda na te rzeczy.

Najpierw chcemy w sferze publicznej tę pogodę stworzyć.

M.M: Wyjdę z tego spotkania z ugruntowaną nieufnością wobec "Krytyki Politycznej”. Wszędzie bowiem tam, gdzie formułuje się programy polityczne, nie licząc się z rzeczywistością, gdzie za wszelką cenę pomija się sprzeczności, udając, jakby ich nie było, pojawia się zalążek totalitaryzmu. Radykalna katastrofa ma bowiem zawsze początek w pragnieniu radykalnego dobra. Oczywiście teraz tego jeszcze nie widać.

(Debata odbyła się 18 kwietnia 2008 r.)